Musi uciec, nieważne jak. Nie może liczyć, że Bentz czy policja pospieszą jej na ratunek. oczami mordercy, więc to, że widzisz mamę lub że wydaje ci się, że ją widzisz, nie znaczy, że uderzyła w kamerę. Zamachnęła się kilka razy, zanim ją trafiła. Bentz zmienił pas, żeby skręcić na drogę do Culver City. Choć zmęczony, czuł we krwi – Sprawdź billingi komórkowe, SMS-y także; sprawdź wszystko. – Hayes wydawał Siedzi w innym wozie, trzymamy go z dala od Katz, póki obojga nie przesłuchamy. – Albo on. – Tony zmarszczył brwi, skupił się, zachowywał się tak, jakby bał się udzielić Walcz, O1ivio! Dasz radę! – Kiepsko. Zamordowano Shanę McIntyre. jej stary rytuał. Co tydzień kupowała inny wymyślny smakołyk i wstawiała do lodówki, na Poco? – A potem się ocknął i zobaczył martwą żonę – żachnął się Trinidad. – Super. 132 W Silvio o 23.00! O północy ja stawiam.
Bentz narobił zamieszania. Właśnie o to mu chodziło. – Jak ci płaciła? – Na górze musisz mi oddać broń – ciągnął Hayes. – Musimy sprawdzić, czy nie
lubił patrzeć, jak codziennie dobiera barwy swoich płatków, jak je powoli do siebie dopasowuje, by w pełni - Jak to? Przecież tu siedzę, rozmawiam z tobą, nalałem ci wody... wędrować w głąb siebie...
- Myślałem o oddaniu go pod opiekę pani Burchett... - Wszystko naraz. że Beck już się obudził, wstała i po omacku ruszyła przez ciemny pokój w kierunku kuchni. Gdy pojawiła się w jego sypialni, niosąc tackę z jedzeniem, Beck właśnie wychodził z łazienki, z ręcznikiem owiniętym wokół bioder i mokrymi włosami. - Brałeś prysznic? - spytała zaskoczona. - Obudziłem się w kałuży własnego potu. Spojrzała na wiatrak pod sufitem, który wciąż pracował pełną parą. - Powinnam ustawić termostat na nieco niższą temperaturę - powiedziała. - To nie to. Miałem sen. Postawiła tackę na otomanie naprzeciwko dwuosobowej kanapy, ustawionej na skos w rogu pokoju. - Co ci się stało? - spytała, a gdy Beck nie odpowiedział, spojrzała na niego przez ramię. - Nie pamiętam. - Trzymasz się całkiem prosto. Jak się czujesz? - Gorący prysznic trochę mi pomógł. Dlaczego światło jest zgaszone? - Po wschodzie słońca opuściłam żaluzje i przerzuciłam się na świeczki. W ten sposób dla kogoś z zewnątrz dom będzie wyglądał na opustoszały. - Dobry pomysł, - Beck zgasił światło w łazience. Sayre zapaliła świeczkę stojącą na tacce. - Przygotowałam ci kolację. Jest zupa pomidorowa, ser i krakersy - Nie powinnaś dla mnie gotować, ale jestem zbyt głodny, żeby cię za to skarcić. Beck usiadł na kanapie, skromnie wsuwając ręcznik pomiędzy uda. Postawił tackę na kolanach. Sayre przycupnęła na podnóżku. Beck chwycił łyżkę i zanurzył ją w zupie, potem jednak nagle przypomniał sobie o dobrych manierach. - Jadłaś już coś? - zapytał. - Jakiś czas temu. Upił nieco zupy i zagryzł żółtym serem. - Jak się miewa Frito? - Posilił się jajecznicą z boczkiem i teraz zażywa odpoczynku. - Boczek? Dziękuję bardzo. Teraz już nigdy nie wystarczy mu zwykła jajecznica. - Zasłużył sobie na szczególne traktowanie. Pilnował cię przez całe popołudnie. Beck przestał jeść i spojrzał na nią. - Najwyraźniej ty również. Nagle pokój zrobił się zbyt ciemny i cichy, a Beck zbyt nagi. Sayre wstała szybko i pomimo jego protestów ściągnęła wilgotną pościel z łóżka, i wymieniła ją na nową. Zanim skończyła, Beck popijał już posiłek szklanką mleka. Odniosła tackę do kuchni i wróciła stamtąd z kilkoma czekoladkami. - Pomyślałam, że może będziesz miał ochotę na coś słodkiego. - Dzięki. - Odwinął czekoladkę ze sreberka i wrzucił do ust. - Co miałaś na myśli, mówiąc mi, że Chris nie jest moim przyjacielem? A może to tylko moja wyobraźnia? Usiadła przy nim na kanapie. - Nie. Powiedziałam to rzeczywiście. Kiedy cię bito, stał z boku i nie zrobił nic, żeby ci pomóc. - Nie mógł zrobić zbyt wiele, Sayre. - Bzdura - rzuciła gniewnie. - Nawet jeśli sam nie chciał się angażować w bójkę, nie powinien powstrzymywać Freda Decluette'a, który chciał przyjść ci z pomocą. Widziałam, jak zatrzymał go na miejscu. - Sam zgłosiłem się na ochotnika do rozmowy z Luce Daly. Chris mi to odradzał. Powiedział, że powinienem zaczekać na posiłki, które przybędą z Rudym. Zapewne pomyślał, że dostałem to, o
miasteczka, która sprawiała, że mgła nabierała przedziwnych kolorów. leżała Jennifer. A więc minione dwanaście lat to prawda. Jennifer nie żyje, a sobowtór to jego włosach, rozkosz mieszała się z bólem. Boże, jak bardzo jej pragnął. Ona także drżała, Wpatrując się w poplamioną owadzimi zwłokami szybę, opowiadał wszystko po kolei, od 198 kokardką na szyi. Zadziwiająco urocze. cieniu magnolii, z szerokim uśmiechem, błyszczącymi niebieskimi oczami, pulchnymi rączkami splecionymi z przodu. Miała wtedy dwa i pół roku. Kelly podniosła zdjęcie w srebrnej ramce i do oczu znów napłynęły jej łzy. Caitlyn nigdy nie otrząsnęła się po śmierci Jamie, nie pomogła nawet psychoterapia u Rebeki, jak jej tam było? Rebeka Wade. Kelly zmarszczyła brwi i odstawiła zdjęcie. Przypomniała sobie, jak wkrótce po śmierci Jamie Caitlyn omal nie przedawkowała proszków nasennych. Celowo? Bardzo możliwe. Josh, ten cholerny łajdak. Facet nie potrafił trzymać łap przy sobie. Miał nawet czelność przystawiać się do niej - siostry własnej żony! Ciekawe po co, przecież ona i Caitlyn były identyczne. No, chyba że fascynowała go różnica charakterów. Bo faktycznie, w ich przypadku podobieństwo kończyło się na wyglądzie. Poza tym były zupełnie różne. Jak dzień i noc. Caitlyn bardziej nieśmiała, spokojna, skupiona, a Kelly - fajerwerki energii, milion szalonych pomysłów na minutę. Zresztą Josh Bandeaux żadnej dziewczynie nie przepuścił. Kelly spojrzała na telefon. Głos Caitlyn był pełen desperacji. Czy tego chciała, czy nie, Kelly musiała pojechać do siostry i uspokoić ją. Opadła na zamszową kanapę i gapiła się w otwarte drzwi. Teraz nie miała na to siły. Wiedziała, o czym Caitlyn będzie chciała rozmawiać. Najpierw pozwoli jej ochłonąć. Co można było powiedzieć o ostatniej nocy? Caitlyn po prostu wypiła o jednego drinka za dużo, może więcej niż jednego. To wszystko. No, niezupełnie. Ale nikt nie musi wiedzieć nic więcej. Morrisette zgniotła papierosa i nacisnęła ostro na hamulce. Samochód zatrzymał się kilka centymetrów od policyjnej blokady wokół domu Bandeaux. Kilka policyjnych samochodów i furgonetka stały bezładnie na ulicy i podjeździe. Wysoki murowany dom z dużymi oknami, zielonymi okiennicami i obszernym patio był otoczony ogrodzeniem z kutego żelaza i bujnym żywopłotem. Dwóch policjantów w mundurach stało przed domem, żółta taśma otaczała miejsce zbrodni, ciekawscy sąsiedzi patrzyli zza zasłonek, a ci bezczelniejsi stali przed domami. Reed wyszedł z samochodu, zanim Sylvie wyłączyła syrenę. Na zewnątrz panował upał, powietrze było bardzo wilgotne. Jeszcze zanim otworzył furtkę i machnął odznaką, zdążył poczuć piekące kropelki potu na czole. Gdy Morrisette dogoniła go, przed dom zajechała furgonetka lokalnej telewizji. - Sępy na drugiej! - ostrzegła. - Trzymaj ich z daleka - warknął Reed do jednego z policjantów, pokazując brodą na reportera i kamerzystę wysiadających z białego samochodu. - Jasne. - Młody policjant skrzyżował ręce na piersi i spojrzał surowo na reporterów. Reed wszedł przez otwarte frontowe drzwi i rozejrzał się po olbrzymim, starym, ale odnowionym domu. Uważając, żeby niczego nie dotknąć, skierował się w stronę głosów. Drogie dywany, którymi wyłożono marmurowe posadzki holu, tłumiły kroki. Obrazy przedstawiające konie czystej krwi zdobiły ściany, szerokie, podwójne schody zapraszały na górę. Przez uchylone drzwi zajrzał do gabinetu. Ścisnęło go w żołądku na widok tego, co zobaczył.